To był fałszywy alarm
Kilka policyjnych radiowozów, dzielnicowi, drogówka, kryminalni i funkcjonariusze z Nieetatowej Grupy Rozpoznania Minersko-Pirotechnicznego, wzięło dzisiaj udział w akcji pod gmachem Sądu Rejonowego w Mińsku Mazowieckim. Policyjne siły w postawił na nogi fałszywy alarm bombowy. Okazało się, że w budynku nie ma żadnego ładunku, a ten poważny sygnał okazał się głupim dowcipem. Policjanci będą próbować ustalać, kto mógł być inicjatorem tej nieprzyjemnej sytuacji.
Dzisiaj przed godziną 10, oficer dyżurny otrzymał zgłoszenie z Sądu Rejonowego w Mińsku Mazowieckim, że jeden z pracowników odebrał telefon, w którym nieznana osoba poinformowała go o podłożeniu w Sądzie ładunku wybuchowego.
Oficer dyżurny błyskawicznie skontaktował się ze Strażą Pożarną, Pogotowiem Gazowym, Pogotowiem Energetycznym i ratownikami medycznymi oraz innymi służbami. Zarządzono ewakuację budynku i zablokowano drogi dojazdowe. Cały teren oznaczono policyjną taśmą.
Do akcji włączyli się policjanci z różnych pionów, w tym dzielnicowi i drogówka, którzy zabezpieczali teren przed dostępem osób postronnych. Do sprawdzenia budynku przystąpili policjanci z Nieetatowej Grupy Rozpoznania Minersko-Pirotechnicznego, którzy próbowali zlokalizować ładunek. W tych poszukiwaniach wspomagali ich mińscy kryminalni.
Po dokładnym sprawdzeniu gmachu i okolicy Sądu, okazało się że żadnego ładunku nie ma. Telefoniczna groźba okazała się głupim żartem. Akcja trwała prawie dwie godziny. To jednak nie koniec tej sprawy. Ustaleniem osoby, która zadzwoniła do sądu zajmą się policjanci z zespołu do spraw wykroczeń. Sprawcy fałszywego alarmu bombowego grozi wysoka grzywna, a nawet 30 dni aresztu.
dn